Więc leżę na podłodze w kuchni,
twarzą do linoleum. Po prostu musiałam położyć się na podłodze.
Nie mogę się poruszyć, leżę skulona ze skrajnie naprężonymi mięśniami. Jest tak bardzo jasno i to się dzieje TERAZ TERAZ TERAZ!
Wdziera się we mnie Ból Wszechmogący i stapia z moimi
myślami, tak, że nie odróżniam już siebie czującej ból,
tylko Ból wciela się we mnie, i wiem, że za chwilę nie
będzie już żadnej „mnie” tylko potok samoczującego się bólu,
Bólu Urzeczywistnionego, Bólu Który Stał Się
Ciałem.
Strzępkami myśli powtarzam więc
mantrę. Bo znam tajemne imię bólu.
To strach, to strach tak boli.
To prze-rażenie razi tym światłem,
nie ból.
I nie mogę się ruszyć, bo całą
energię zużywam na zrozumienie, żeby oddzielić strach od bólu
i znieść jakoś Ból, który znosi mnie.
W tym czasie Dominika pochyla się nade
mną troskliwie i pyta co się dzieje i co ma robić. Doskonale
rozumiem co mówi i i odpowiadam jakimiś urywanymi słowami
zza zaciśniętej szczęki. I oczywiście mówię z sensem. No
niewiele, ale z sensem. Nie zdaniami na pewno ale jednak mówię
z sensem. Zawsze kiedy to się dzieje. Dlaczego po prostu nie odpłynę
w jakiś wyimaginowany świat z sałatą słowną na zewnątrz, gdzie
wewnątrz nic już nie boli? Może właśnie im jest gorzej, tym
sensowniej mówię. „Pacjentka w dobrym kontakcie”. Zawsze.
Może w najlepszym kontakcie będę, kiedy w końcu naprawdę się
przekręcę. Będę wtedy wreszcie wchodzić na Facebooka, dzwonić
do wszystkich znajomych i opowiadać im kawały zza grobu. To znaczy
zza grobu, ale takie naprawdę śmieszne.
Kiedy już byłam w stanie się ruszać
i mówić zadzwoniłam do rodziców. Przyjedźcie jak
najszybciej, musicie załatwić mi dziś Kobierzyn. Znowu tragedia.
Kobierzyna nie udało się jednak załatwić. Kolejne dni,
tygodnie... A raczej minuty i sekundy, bo każda z nich to było
osobne wyzwanie. Przetrwać dzień i jakoś zasnąć.
Bardzo źle wspominam momenty
przebudzenia. Po śnie byłam zdekoncentrowana, a koncentracja to
jedyny dobry mechanizm obronny. Trzeba zmusić myśli, żeby
ujarzmiły uczucia. Myśl po myśli, aż do pomyślności. Spałam
zawsze z foliową torebką. Kiedy jest za dużo tlenu, każda iskra
grozi wybuchem, dlatego trzeba oddychać w foliową torebkę.
Szczerze polecam torebkę foliową.
O folio, folio, w twym szumie,
szeleście, liście, listy dochodzą wreszcie.
Dochodzą i drżą w mojej ręce, w
papierowym orgazmie.
(Folia to liście po łacinie, jakby
ktoś chciał twierdzić, że to co właśnie napisałam jest lekko
bez sensu)
Kiedy szukasz sensu a nie odnajdujesz go, kiedy wydaje ci się że życie ma przewagę nad tobą a los cię karze co byś nie uczyniła, zwróć się do Boga. W nim wielu odnalazło spokój i ratunek.
OdpowiedzUsuńCzasem bardzo chciałabym znów móc uwierzyć w Boga, ale to nie takie proste. Wiara to błogosławieństwo, łaska. Jak tej łaski nie otrzymasz to ... możesz się tylko o nią modlić. A jak się modlić do kogoś w kogo nie wierzysz?
OdpowiedzUsuń