poniedziałek, 28 listopada 2016

"Wistość tych rzeczy nie jest z świata tego"

No i oczywiście moją diagnozę borderline w pełni potwierdził również doktór nauk bliżej nieokreślonych acz niezwykle ważkich, niejaki Miraż- Mariaż Miron, niegdyś obiekt mojego beztroskiego uwielbienia. Powiedziałam mu o moim przeszłym byciu przypadkiem spoza deklinacji, (o derywacji od deprywacji), a on, przeczytawszy na internetach ten choroskop-kalejdoskop, jaki gwiezdne fatum wyznaczyło dla każdego bezgranicznego pogranicznika, dokonał wynurzenia na powierzchnię odmętów swojej duszy, za pomocą peryskopu, w którym zamontował swoje wszystkowidzące trzecie oko i z niezachwianą pewnością siebie stwierdził „Oj, to jesteś po prostu cała ty, Zuzu!”. Wszystko mu się zgodziło. No i jakoś tak tak niedługo później stwierdził że chyba jednak się zupełnie się we mnie odkochał.

Ciekawa rzecz się wtedy stała z rzeczywistością. Przez kilka miesięcy, zanim spotkałam rzeczonego Miraża ( zupełnie szczerze urzeczonego od pierwszych chwil moją osobą) było ze mną znów całkiem średnio, raczej do dupy. To znaczy Wistość tych rzeczy była nie ze świata tego, parafrazując Witkiewicza. Coś było niewątpliwie na rzeczy, ale nie była to wistość. No a kiedy spotkałam Miraża, wistość nagle znów przeszła do rzeczy, tłumacząc się z niewinną i nicnierozumiejącą miną, że w ogóle siedziała w pokoju cały boży dzień i nic nie wie o żadnych straszliwych anomaliach, jakie rzekomo miały wcześniej miejsce. Czyli jakgdyby nigdy nic, znów byłam nagle zupełnie uzdrowiona. I wierzyłam w to szczerze i powiedziałam Mirażowi, że ta cała nierzeczywistość to już przeszłość.

No ale wtedy Miraż widocznie stwierdził, że nie jestem normalna (bo przeczytał to w internecie) i że on nie będzie orał na ugorze, ani gorzał na umorze, że nie będzie może-może, i że oficjalnie i nieodwołalnie umarza śledztwo w tej całej wątpliwej sprawie.

Tak jak natura chciała -
on uronił ze trzy łzy, ja dałam duszy i ciała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz