niedziela, 27 listopada 2016

diagnoza

 4 lata temu w szpitalu zdiagnozowano mi schizofrenię prostą. Nie wiem kompletnie co to jest schizofrenia prosta. I chyba nie wie tego nikt. W internetach czytamy: „Rozpoznanie takiego typu choroby jest rzadkie (w Polsce 1%), a jego rzeczywiste występowanie jest podawane w wątpliwość”. O ile jednostka chorobowa w ogóle istnieje, nie ma w niej żadnych objawów wytwórczych, czyli halucynacji i innych urojeń. „Istotą ma być postępujący, bardzo powolny proces „obniżania się linii życiowej”, wycofywania się, izolacji, utraty celów i dziwacznych zachowań”. To nie ja. Kojarzy się to bardziej z "Obcym" Camusa.


Jeśli dobrze liczę, 4 psychiatrzy i ze czterej psychologowie zgodzili się co do tej mojej diagnozy (borderline), niektórzy z nich nawet całkiem niezależnie od siebie, bo czasem szłam gdzieś jak pamiętam tylko ze świstkiem nabazgranym w stylu „Pomóżcie tej biednej dziewczynie w Czcigodnych Murach Waszej Placówki, ponieważ nie ulega mojej wątpliwości że jest zdrowo pojebana, podpisano doktor i psychoterapeuta dyplomowany”. W każdym razie tę diagnozę (borderline) wystawiano mi zawsze, na podstawie godzin rozmów, wykonanych testów i rożnych oględzin. A o schizofrenię prostą podejrzewano mnie tylko raz , na podstawie testów ale za to lichego wywiadu. Potem znajoma mojej siostry – psychiatra pracująca w szpitalu, w którym zdiagnozowano mi schizofrenię – przejrzała moje papiery i powiedziała, że ani na podstawie testów ani wywiadu, nie można u mnie stwierdzić tej choroby. W każdym razie borderline – znów, o ile ta jednostka chorobowa w ogóle istnieje - też ma w sobie elementy „schizofrenii”. Czyli psychotyczne. Do tej pory niestety nie wiem, które objawy mojej choroby są psychotyczne, które nerwicowe. Miałam milion najprzedziwniejszych "jazd". Wydawało mi się, że mojej ręce nie są moje. Miałam w głowie dilej jak po trawie. Kiedy zamykałam oczy, widziałam krzyczące mi prosto w gębę trupie twarze. Wszystko było ponure, krzykliwe, kanciaste i pełne grozy. Ale dziś, spacyfikowana olanzapiną, nie czuję już nic.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz